Przybywają na Alarm i niosą Nadzieję na Życie

Podopieczny fundacji Alarmowy Fundusz Nadziei na Życie (źródło: fundacja AFN)

19 maja 2020

Ich priorytet to służba zwierzętom. Odstawiają własne smutki na bok i z otwartymi sercami przybywają, by uratować potrzebujące zwierzę i dać mu nadzieję na nowe, lepsze życie.

Podczas kampanii świątecznej* klienci sklepu zooplus mogli pomóc zwierzętom w całej Polsce. Robiąc zakupy dla swoich zwierzaków, przekazywali część kwoty organizacjom działającym na rzecz zwierząt. W ten sposób udało się uzbierać niebagatelną sumę 130 tysięcy złotych, która powędrowała do 16 organizacji działających na rzecz zwierząt w Polsce. Jedną z nich była Fundacja Alarmowy Fundusz Nadziei na Życie. Jak wygląda praca w tej organizacji? Rozmawiamy z Agnieszką Korbal-Bondarczuk, prezes Zarządu fundacji.

Dzień dobry, Pani Agnieszko! Zacznijmy od początków fundacji. Kiedy powstała i dlaczego?

Fundacja powstała w 2006 roku, miała być odpowiedzią na rosnąca potrzebę reagowania w nagłych przypadkach. Często zdarzały się i wciąż zdarzają nagłe wypadki, a nie było środków, żeby ktoś pojechał, pomógł, zabrał do weterynarza. Stąd i nazwa fundacji – Alarmowy Fundusz Nadziei na Życie, bo działamy w nagłych przypadkach, kiedy bije się na alarm.

Jakie to są konkretnie sytuacje? Mogłaby Pani wymienić kilka?

Nasza organizacja przeprowadza wiele interwencji, przede wszystkim na terenie województwa warmińsko-mazurskiego. Jesteśmy oskarżycielem posiłkowym w wielu sprawach, mamy statut pokrzywdzonych w sprawach przed policją i prokuraturą, składamy też apelacje – ostatnie dotyczą drastycznego traktowania psów i kotów, w tym na przykład sprawy psa przywiązanego do torów.

To wstrząsające!

To nasza codzienność. Jak i naszą codziennością jest opieka nad ponad 200 podopiecznymi w schronisku w Lubajnach koło Ostródy.

Udzielacie się tam?

Tak, z czasem zaangażowaliśmy się w pomoc w schronisku, gdzie przebywało ponad 300 podopiecznych. Ostatecznie w 2012 roku podjęliśmy się tam zarządzania i próby zmiany warunków zwierząt na lepsze.

Co jeszcze robicie, poza interwencjami, by poprawić los zwierzaków?

Działamy. Piszemy projekty, szkolimy się, bierzemy kredyty, rozwijamy się i idziemy do przodu dla dobra zwierząt. Staramy się profesjonalnie przeprowadzać interwencje. Rzadko zabieramy zwierzęta – w pierwszej kolejności zawsze próbujemy pomagać ich właścicielom i tłumaczyć, co i jak. Nie usypiamy psów sparaliżowanych, chorych, starych. Walczymy, nie poddajemy się.

Mnóstwo wyzwań. Jakie jest według Pani największe?

Największym wyzwaniem w naszej pracy jest to, żeby się nie poddać. Przychodzą chwile załamania, kiedy ma się dość – nie zwierząt, ale tego, jak są traktowane. Tu już nawet nie chodzi o drastyczne przypadki, ale o to, że często na interwencjach spotykamy się z tym, że zwierzęta są chore, a właściciele nie widzą powodu, żeby je leczyć. O to, że ludzie rozmnażają zwierzęta albo puszczają je bez opieki, a one doznają urazów. I że nie widzą nic złego w tym, że pies siedzi w kojcu, a oni w domu. A przecież pies potrzebuje kontaktu z człowiekiem, bycia z nim, tworzenia tej niezastąpionej niczym więzi. Wyzwaniem jest, gdy trafia do nas pies, który czeka na swojego Pana/Panią, a ona/on nigdy nie przyjdzie… Jak mu to wytłumaczyć? Że jeszcze będzie dobrze? Jak tulić i uspokoić psa, który umiera? I całe życie spędził w schronisku albo na koniec został do niego oddany, bo był stary?

To wszystko musi być ogromnie obciążające. Kto radzi sobie z takim natłokiem pracy i emocji? Jacy powinni być Wasi wolontariusze?

Wolontariusze i członkowie fundacji to wyłącznie osoby o ogromnym sercu i odpowiedzialnej miłości... Kochać też trzeba umieć – odłożyć swoje uczucia i łzy na bok, zakasać rękawy i działać. To, że nie przyjdziemy do schroniska, bo nam „serce pęknie”, niestety nie sprawi, że schroniska znikną… One nadal będą z pełnymi boksami… Trzeba pomyśleć: „to nie ja tutaj jestem ważny” i przyjść. Wtedy jakiś pies będzie miał głaskanie i spacer, i będzie na tym spacerze wyjątkowy dla kogoś. To będzie jego „chwila”, czasami jedyna i najważniejsza w życiu.

To znaczy, że każdy z nas może pomóc?

Wystarczy przyjść do schroniska i przez chwilę po prostu być dla jakiegoś zwierzęcia.

Rozumiem. Ale są też inne sposoby, aby pomóc Waszej fundacji?

Pomóc można również, wpłacając pieniądze na nasze konto, kupując w sklepach internetowych karmę i wysyłając na adres schroniska (Schronisko AFN, Lubajny 2, 14-100 Ostróda). Karma dla psów i kotów zawsze jest nam potrzebna. Można też adoptować wirtualnie zwierzaka.

(Miskę zwierzaka można napełnić wirtualnie tutaj – przyp. red.)

I niewirtualnie również?

Tak, jak najbardziej. Z tym, że to my decydujemy o adopcji. Jesteśmy w SŁUŻBIE ZWIERZĘTOM i to jest nasz priorytet. Nawet, gdy często spadają na nas gromy, bo ktoś nie dostał od nas zwierzaka. To nie ma znaczenia, jeśli uważaliśmy, że tak należy, że temu psu czy kotu tam akurat nie będzie dobrze. Jesteśmy pod tym względem nieugięci i od początku istnienia fundacji mamy jasno określone zasady adopcji i nie ma od nich odstępstw.

Pani Agnieszko, myślę, że nasi klienci chcieliby się dowiedzieć, na co zostały przeznaczone datki z kampanii świątecznej?

Pieniądze podarowane przez zooplus przeznaczyliśmy przede wszystkim na karmy specjalistyczne – bardzo dużo mamy zwierząt na karmach gastro, hepatic i urinary. To duży wydatek, zwłaszcza, że karma jest potrzebna zawsze.

Pani Agnieszko, zawsze pytamy o jakieś wyjątkowe historie zwierząt, które zapadły najgłębiej w pamięć. Czy na koniec może podzielić się Pani z nami taką historią?

Szczególnie w pamięć i w historię schroniska, i naszej Fundacji wbiła się historia Podhalanki Venus, którą ratowaliśmy po potrąceniu przez dwa pociągi. Nawet jej obraz namalowany jest teraz na ścianie budynku. Była z nami rok i kilka miesięcy. Była Królową, chodziła swobodnie po schronisku, między mną a nią wytworzyła się niesamowita więź, która jest nie do powtórzenia. Była wspaniałym psem, który za troskę i bycie z nim dał ogrom miłości i oddania.

(Zdjęcie Venus z panią Agnieszką tutaj – przyp. red.)

Miłość zwierzęcia chyba najlepiej oddaje, jak ważne jest to, co robicie. Oby tak dalej! Serdecznie dziękujemy za tę historię i za rozmowę i życzymy samych sukcesów w dalszym działaniu!

-

*W listopadzie i grudniu 2019 roku zooplus zorganizował świąteczną akcję charytatywną na rzecz zwierząt. Kupując produkty marek Wolf of Wilderness, Purizon, Concept for Life, Wild Freedom i zoolove, klienci sklepu przekazywali część pieniędzy organizacjom prozwierzęcym. W Polsce w ramach akcji zebrano ponad 130 tysięcy złotych. Pieniądze trafiły do 16 fundacji w całym kraju – każda otrzymała pomoc w wysokości 8249,06 złotych. Więcej informacji: TUTAJ

Siedziba i podopieczni fundacji Alarmowy Fundusz Nadziei na Życie

(źródło: Fundacja AFN)

ŻEBY JAMNIKI NICZYJE MIAŁY KOGOŚ15 maja 2020

O jamnikach i pracy w fundacji. Rozmowa z fundacją Jamniki Niczyje, która wzięła udział w kampanii świątecznej zooplus.

Przeczytaj >
OLEŚNICKIE BIDY NA DRODZE DO SZCZĘŚCIA5 maja 2020

Dążą do tego, żeby bida znalazła nowy dom, w którym zazna miłości i szczęścia. Rozmowa z fundacją Oleśnickie Bidy.

Przeczytaj >
 JA PACZE SERCEM, A TY?31 marca 2020

Jak wygląda praca w jedynej organizacji w Europie, która skupia się na pomaganiu kotom niewidomym i niedowidzącym?

Przeczytaj >