Rarytas!
Mój wybredny kocurek początkowo podchodził do tego przysmaku jak pies do jeża - wąchał podejrzliwie i trącał łapą, ale do pyszczka nie chciał wziąć, mimo że kombinowałam, rozdrabniałam, namaczałam... Aż w końcu po paru dniach zaczął wcinać jak szalony i zostało mu tak do dziś. Zaczyna miauczeć już gdy widzi, że otwieram szufladę, w której przysmak jest schowany :) Wprawdzie nie zauważyłam żadnego wpływu na woń dobywającą się z kociego pyszczka, ale grunt, że kot zadowolony.